MY LOVE STORY

Rozdział 1
Otworzyłam moje brązowe oczy, spojrzałam na zegarek w telefonie, który leżał na szafce koło mojego łóżka.
-02.30 - Mruknęłam pod nosem.
Po raz kolejny obudziłam sie w nocy.
Nie mogłam spać, myślałam o tym że jutro ze swoją najlepszą przyjaciółką Marthą będę siedzieć w samochodzie w drodze do Karpicka...gdzie będzie Damian....i Robert. Co roku jeździ tam Martha, a od dwóch lat ja razem z nią. Rok temu kiedy miałyśmy 15 lat dużo się zdarzyło, Martha jest z Andrew, który jest od nas starszy o 3 lata, a ja głupia zostawiłam w niepewności Roberta(był starszy o 3 lata).
*  *  *
10h później
Ja i Martha zatrzasnęłyśmy drzwi od srebnego auta jej dziadków.
Stałyśmy w lesie, na trawie, w śród szyszek, nad jeziorem, a dokładniej w KARPICKU!!!
- Będzie dobrze :) - Pocieszyła mnie Martha
- On mnie nie na widzi! - powiedziałam
- Na pewno nie! Nie twoja wina, że tak to się skończyło.
- Moja...
Ale zanim dokończyłam otoczyli nas już nasi przyjaciele.
- Hej!
- Siema!
- Hej!
- Cześć!
I tak z 20 razy musiałyśmy odpowiadać na przywitania.

Andrew podszedł do Marthy, popatrzył jej niebieskie w oczy i przyciągnął do siebie po czym pocałował.
Zobaczyłam Roberta. Brązowe włosy, piękne brązowe oczy, AH!
Gdy wszyscy sie rozeszli, a Martha gadała jeszcze z Andrew, Robert podszedł do mnie.
- Hej :) - powiedział
- H..e..j - odpowiedziałam nie pewnie
Ale na szczęście za nim rozpoczęliśmy rozmowę przyszła Martha.
- Cara, idziemy musimy sie pakować - Powiedziała w moją stronę. - Hej Robert.
- Siema :) - Odpowiedział
- Chciałbym sie z tobą spotkać Caroline. - powiedział patrząc się na mnie.
- Yyy...Spytaj sie Marthy.
- Mogę porwać Caroline na godzinkę? - Spytał Marthy
- Jasne :) Dopilnuje żeby przyszła. - Powiedziała, po czym chwyciła mnie za ręke i pociągnęła w stronę naszego domku letniskowego. Nr.23 :)

Rozdział 2
- Dzięki - powiedziałam poirytowana
- No co? - zapytała Martha
- Umówiłaś mnie z nim!
- Myślałam że tego chcesz.
- NIE..  to znaczy TAK ... ale NIE!
- Ty sie na pewno dobrze czujesz?
- Tak, po prostu się boje, chciałabym go uniknąć.
- I tak w końcu byście musieli pogadać.
- Pamiętasz nasz plan? Co do niego?
- Tak tylko że to bez sensu.. pamiętasz przecież ostatni punkt..
- Tak... masz racje :(
PLAN KARPICKO - ROBERT:
1.UNIKAJ GO!!
2.UCIEKAJ OD NIEGO!!
3.RÓB CO W TWOJEJ MOCY!!
4.TO BEZ SENSU....
5.ON I TAK WYGRA!!!!
- Nienawidzę go!
- Dlaczego co on ci takiego zrobił? - Zapytała
- Mam wyliczyć? A więc tak :
1. Zakochałam się w nim!
2. Jest nieziemsko przystojny!
3. Jest daleko!
4. Zakochał się we mnie!
....
- Ok rozumiem, ale to nie jego wina, że się w nim zakochałaś.
- Jego! no przecież on jest piękny, uroczy, romantyczny. Nie musiał mnie w tedy pocałować!!
- OMG Cara, błagam cię!!
- No co?! Pamiętasz nr.2 muszę uciekać i to jak najdalej! Mam pomysł!
( I to był mój kolejny z moich chorych, nie możliwych pomysłów).
- Walniesz mnie młotkiem  w nogę, złamie się, pojadę do szpitala, umrę i jego nie wpuszczą na sala, a telefon wrzucę do jeziora.
- Taaa.. po pierwsze nie mamy młotka a po drugie nie można umrzeć od złamanej nogi!
- Ale od złamanego serca tak!!
- Cara!
- No co!
- jest już 18.30
- Cholera - Przeklęłam - Musze sie schować!!
- Nigdzie się nie schowasz!
Przepychałyśmy się, targałyśmy i tak po jakiś 15 min zrozumiałyśmy ze to bez sensu.
- Nie rozumiem... (patrzyłam w lustro) dlaczego chce się spotkać myślałam, że mnie nienawidzi...
- ON CIE KOCHA!! - krzyknęła Martha z pokoju
- I nienawidzi jednocześnie...
Wzięłam szczotkę do włosów i rozczesałam moje folowane, blond włosy ( mojej włosy są prawie takiego samego odcienia jak Marthy tyle że ona ma o wiele bardziej kręcone i jaśniejsze niż moje.

Byłam ubrana w niebieskie rurki, bluzkę czarną na ramiączkach, czarne kulkowe kolczyki, jeszcze czarne conversy ( Martha miała takie jak ja). I czarna bluza z kapturem.

C.D.N


Rozdział 3
Szłam po piasku w stronę Roberta. Słońce właśnie zachodziło. Był cudowny zachód słońca, mogłabym się na niego patrzyć godzinami, ale niestety musiałam odbyć rozmowę. Szłam... szłam...
 - najchętniej bym z tond uciekła... - mruknęłam pod nosem.
Doszłam do Roberta, stanęłam na przeciwko niego...  Miał na sobie ciemne rurki, białą koszulkę z krótkim rękawkiem i czarne conversy.... wyglądał bosko! Nie mogłam oderwać od niego oczu.
- Cześć - powiedział, tak łagodnie z ... uczuciem?
- H...e...jj - Wydukałam
- Przejdziemy sie? - spytał
- J..a..s..n..e
- Słuchaj chciałem ci coś pogadać na temat tego co było w tamtym roku..
- Przepraszam, głupio się zachowałam... wtedy... zostawiłam cie w niepewności...i...teraz pewnie mnie nienawidzisz..
BUM! (NAGLE). Potknęłam się o jakiś duży, głupi kamień i przewróciłam.
- Cholera! -  krzyknęłam leżąc na piasku.
- Caroline, nic ci się nie stało?! - zapytał Robert
Kucnął przy mnie.
Usiadłam na piasku.
- Ała! aa... moja kostka..
Robert wstał i próbował mi pomóc wstać. Popatrzeliśmy sobie w oczy ale szybko odwróciłam wzrok w przeciwną stronę. Nie mogłam ustać, za bardzo mnie bolała kostka, więc usiadłam z powrotem na piasek.
Robert usiadł koło mnie.
- Boli cię??
- Trochę
- Zawołam może kogoś?
- Nie..
- Ale..
- Nie..dam radę... chwilę posiedzę i przestanie boleć...
- Ok.
Widziałam w jego oczach zmartwienie... Nie mogłam uwierzyć w to co się działo. Jeszcze jakieś 30 minut temu uciekałam bym a teraz cieszę się, że koło niego siedzę.
Muszę sobie wybić go z głowy!!! Nie mogę... Nie mogę o nim myśleć !!! Nie mogę... Przecież jest koło mnie!
- Caroli.. - Zaczął po długiej ciszy.
- Przepraszam.. jestem głupia... nie zasługuje na ciebie... nie powinnam wtedy ...
Westchnął.
- Zapomnijmy o tym co było kiedyś, nie żyjmy przeszłością, trzeba żyć teraźniejszością. Nie wiem czy coś się zmieniło u ciebie w uczuciach ale ja jest pewien, że Cię kocham, jesteś miłością mojego życia Caroline, będę walczył o naszą miłość i nie pozwolę sobie żeby Cie stracić!- Powiedział
No tak! Od niego można się spodziewać wszystkiego... ja też go kocham.... ale nie umiem powiedzieć czy jest miłością mojego życia. Od ma już 19 lat i jemu jest łatwiej. Zresztą on zawsze mówił, że jak wchodzi w jakiś związek to się angażuje a miłość traktuje poważnie.
Wracając na ziemie.

Popatrzył w moje oczy. Myślałam że w nich tonę. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Pocałował mnie długo i namiętnie. Zanim się zorientowałam stałam już na piasku. Chciałam żeby ta chwila trwała wieczne!


C.D.N


Rozdział 4
- I co powiedziałaś mu ze też go kochasz?? - Zapytała zaciekawiona moją opowieścią Martha.
- Nie... on mnie pocałował i tyle.
- Ta i to cie zatrzymało tak długo? - Zapytała rozbawiona
- Tak!
- Wiesz ile się spóźniłaś? Miało cie nie być 1h, a nie było cie 3h. Nie wiedziałam, że tyle zajmuje całowanie :)
- Ha ha ha nie udawaj mojej matki - Powiedziałam.
Opowiedziałam jej rzecz jasna wszystko co się wczoraj stało.
- A co z twoim planem??
- Nic.. nie ważny jest. Od teraz żyję teraźniejszością :)
- Kto cię przewrócił do góry nogami? - Zapytała Martha śmiejąc się.
- A no tak ROBERT! :) - Martha
- Przestań - rzuciłam w nią poduszką.
- Tak właściwie to wy jesteście razem?
- Nie wiem...
- Dobrze że Damiana tu nie ma - Powiedziałam z powagą
- No to prawda.
- Wole nie myśleć co by się stało gdyby...- zaczęła Martha ale nic więcej nie powiedziała bo nie chciała mi psuć humoru, myślami o Damianie.
Nie jestem pewna co do moich uczuć za to Martha jest całkowicie pewna. Andrew to jest jej wielka miłość. No tak! Andrew i Robert się przyjaźnią! Pewnie Andrew już o wszystkim wie.
1h później
Była 12:30 i siedziałyśmy z Marthą razem z Sylwią i Alice w kafejce, która była koło basenu. One nie wiedziały o mnie i Robercie.
Paplałyśmy o bzdurach. Gdy nagle mój świat runął w gruzach.
W drzwiach kafejki stanął Damian!!!
Chciałam się schować, ale było już za późno. Damian zaczął iść w stronę naszego stolika.
Miał na sobie skórzane spodnie, białą bluzkę z krótkim rękawkiem. Jego brązowa grzywka powiewała na wietrze. Już z daleka było widać jego piegi i zielone oczy. Myślałam, że zaraz umrę! On teraz! W tym momencie! No oczywiście, że tak no bo w końcu, dlaczego miałabym mieć normalne wakacje?! Chociaż raz mogłabym je spędzić bez wybierania i kłótni. Wiedziałam dobrze, że gdzie jest Damian tak i są problemy.
Wracając do rzeczywistości.... Damian usiadł na krześle obok mnie, popatrzył się na mnie i uśmiechnął.
- Siema -Powiedział do mnie.
- Hej...- Odpowiedziałam.
- Kiedy przyjechałyście?
- Wczoraj - Odpowiedziała Martha.
- Cara, dasz się gdzieś zaprosić?
Damian palił... miał też 19 lat. Był w wieku Andrew. A ja i Martha 16.
Zanim odpowiedziałam, Martha próbowała uratować sytuacje widząc że w naszą stronę idzie Robert.
- Nie da rady jest zajęta - Powiedziała szybko Martha do Damiana.
- No trudno, wyglądasz zniewalająco - Zwrócił się do mnie.
Po czym zaczął m,nie obsypywać komplementami. Czułam się dziwnie... a to mi się rzadko zdarza. Zwykle byłam królową uwodzenia i raczej nie miałam problemu z gadania z chłopakami, a tym bardziej z flitowaniem.
- Odczep się od niej Damian! - Krzyknął Robert widząc że jestem zmieszana.
- Bo co?! - Zapytał rozbawiony Damian.
Po czym dotchnął mojej ręki, żeby wkurzyć Roberta.
- Spadaj od niej !
Damian wstał. " O nie! " Pomyślałam.
- Przestańcie! - Powiedziała Martha.
Chyba tego nie usłyszeli...
- No co? Nie mogę podrywać Cary? Co mi zrobisz?! Z tego co mi wiadomo nie jesteście razem. 
- Powiedział Damian i pchnął Roberta.
Robert się wściekł nie na żarty i przywalił Damianowi prosto w nos!
" Boże!" Pomyślałam.
- Przestańcie!! - Krzyknęłam równocześnie z Marthą.
Tego raczej też nie usłyszeli... Nos Damiana krwawił, teraz on przywalił Robertowi tak, że rozwalił mu wargę.
- Zakładam, że po roku Cara się wreszcie zdecydowała i woli mnie od ciebie!
 - Powiedział Damian z durnym uśmieszkiem na twarzy.
Rok temu też się o mnie kłócili, ale nie aż tak!
Robert spojrzał na mnie pytająco. Z górnej, rozciętej wargi leciała mu krew. Nie wiedziałam co powiedzieć, w końcu nie byłam pewna czy jesteśmy razem.
I jak na złość w drzwiach kafejki stanął James. Widziałam to przerażające spojrzenie Marthy mówiło " O nie! ". teraz to obie wpadłyśmy. James zaczął w jednej chwili kłócić się z Andrew, który z kolei próbował uspokoić Roberta i Damiana.
Już  nie wiedziałam co się dzieje. Wszystko bardzo szybko się działo.
- Andrew! - Krzyknęła Martha kiedy James pchnął na stolik (który potem się rozwalił) Andrew.
- Robert ! Damian! Przestańcie! - Krzyknęłam
- Cara, powiedz mu kogo wolisz! - Krzyknął Damian.
- Caroline - Powiedział łagodnie Robert.
Wszyscy zaczęli się na mnie gapić. Nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam znieruchomiała.

Zaczęło mi się robić nie dobrze. Wybiegłam z kafejki, pobiegłam do naszego domku. Czułam jak w biegu spływają mi łzy po policzkach. Słyszałam tylko kilka głosów które wykrzykiwało moje imię.

C.D.N

Rozdział 5
Siedziałam zwinięta w kulkę na łóżku a koło mnie Martha próbująca mnie uspokoić.
- Oj już przestań, nic się przecież nie stało. - Powiedziała Martha.
- Nie na pewno! - Powiedziałam z ironią.
- Nie możesz ich wiecznie unikać, a szczególnie przed Robertem.
- Mogę, przecież robię to od trzech dni. Nie wiem w czym ty widzisz problem, ja ich unikam, ty latasz za Andrew, on za tobą, ja jestem załamana, a ty przecież możesz się dobrze bawić beze mnie. Więc w czy jest niby problem? - Ja
- W czym problem?! I ty się jeszcze pytasz?! Miałyśmy te wakacje spędzić RAZEM! - Martha
Ja byłam całkiem opanowana i mówiłam jakby na niczym mi nie zależało. Martha na to miast wychodziła przez moje głupie teksy z równowagi.
- No i spędzamy. - Ja
- No chyba nie! - Martha
- No chyba tak! - Ja
- Ok super spędzamy! Tyle, że miałyśmy się bawić! - Martha
- No i się bawimy. - Ja
- Tyle, że miałyśmy się bawić DOBRZE. - Martha.
- Ojeju! wielka różnica czy dobrze czy źle.
- No chyb a jest różnica!!!
- Ja tam nic nie widzę złego w tym, ani też w tym, że ich unikam.
- Nie możesz przez wieczność ich unikać! Z resztą myślałam, ze czujesz coś do Roberta.
- No tak, nie wieczność tylko do końca wakacji. I tak czuje, ale on przecież nie jest miłością mojego życia! A sama mówiłaś kiedyś, że nie chcesz żebym przeżywała to co ty kiedyś, i nie chce się zakochiwać!
- Czyli niby Robert to kto dla ciebie?! - Mówiła wściekła Martha.
- .... No nie wiem kimś bliskim, ale to chyba tylko wakacyjny romansik.
- Czyli nic więcej?!!
- Martha, ja wiem że ty kochasz Andrew, ale nie wiem czy to jest miłość twojego życia. - Poirytowałam się.
- Nie denerwuj mnie!
- Mówię co myślę.
- A ja myślę, że Andrew to jest miłość mojego życia. Nikogo tak nigdy nie kochałam! nie wyobrażam sobie życia bez niego!
- A ja sobie wyobrażam bez Roberta, wisi mi to czy będziemy razem! - mówiłam pod wpływem emocji, i złość na Marthę. 
- Świetnie! - Ironia - To trzeba było mu nie robić nadziei! On ciebie traktuje na serio! - Mówiła wkurzona na maska Martha.
- Super! - Ironia - Wiesz co?! Po co ty się tym przejmujesz?!
- Bo ... a zresztą mam cie gdzieś!
Wstała z łóżka i podeszła do drzwi, nacisnęła klamkę i wyszła trzaskając drzwiami. Byłam na nią zła. Sama mówiła zanim tu przyjechałyśmy, że nie chce żebym przeżywała to co ona, a teraz wypomina mi to z Robertem!
Już od trzech dni unikam Roberta i Damiana, na razie mi to wychodzi.
Ale dzisiaj o 21.00 szłyśmy na podchody więc modliłam się żeby tylko nie 
było żadnego z nich.

21:00
Okej, super wyszło tak, że jestem z Robertem ( który cały czas się na mnie gapi! Boje się go!) i z Marthą, Alice, Darią, Michaelem, Jeremim i Jamesem. - Pomyślałam.
Cały czas ja i Martha nie odzywałyśmy się do siebie. Ona była na mnie strasznie wkurzona, zresztą tak jak ja na nią. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale czasem nawet przyjaciółką zdarza się pokłócić. Rzadko się kłócimy.
Zaczęliśmy grę.
Szliśmy, za mną Robert. Nie odwracałam się żeby sobie czegoś nie pomyślał. On chyba też nie zwracał na mnie szczególniej uwagi.
Nie wiem jak to tego doszło ( było bardzo ciemno) zgubiłam resztę ( Rob cały czas szedł za mną). Myślałam, że weszli do szopy, więc weszłam tam, a za mną Robert. Drzwi szopy zamknęły się po tym jak weszliśmy do niej. Nie było tu ich!

Chciałam wyjść, ciągnęłam za drzwi, ale się nie otworzyły. Zatrzasnęły się!!!
- Zatrzasnęliśmy się? - Zapytał Robert
- Tak - Powiedziałam
Dziwne, że w ogóle odezwałam...
- Musimy poczekać, może ktoś nas stąd wyciągnie. - Powiedział
Było bardzo ciemno. Nic nie widziałam. Nie byłam pewna jak daleko stoi ode mnie. I nagle poczułam zapach wody kolońskiej. Był blisko, może nawet za blisko.
- Dlaczego nic w tedy nie powiedziałaś? - Zapytał.
Nie odpowiedziałam. Czułam jego wzrok na sobie.
- Dlaczego mnie unikasz od trzech dni?
Nie odezwałam sie znowu.
- Caroline. - Powiedział
Złapał mnie za rękę... potem już wszystko się działo bardzo szybko, że nie mogłam nic zrobić.
- Musisz wybrać albo on albo ja. Choć mam na dzieję, że ja :) Mój urok chyba nie przestał na ciebie jeszcze działać :) - Powiedział. Czułam, że uśmiechnął się zawadiacko. ( ten jego uśmiech, kiedyś go nienawidziłam, a teraz kocham). :)
- Chce być z tobą! - Słowa jakimś cudem wypłynęły mi z ust.
- Tak myślałem :) - Powiedział
Po czym dodał - Kocham cię Caroline.
I pocałunek, oczywiście to on mnie pocałował.

POCAŁUNEK! ON I JA, JAKAŚ STARA SZOPA... I tak to było piękne. " Nigdy tego nie zapomnę, a szczególnie Ciebie" - Pomyślałam


Rozdział 6
Zawsze trudno było mi i jest mówić komuś wprost co do niego czuję np. jesteś miłością mojego życia. Tak samo jest czasem trudno powiedzieć słowo "kocham" bo wiem jakie ma wielkie znaczenie. Jeśli się kocha to w sumie nie powinno być problemu. Inaczej z Robertem jemu jest jakoś łatwo, może to dlatego, że on jest na sto procent pewny co do uczuć do mnie. Jak zawsze Martha o wszystkim co się zdarzyło wczoraj się dowiedziała. Pogodziłyśmy się też wczoraj.
*  *  *
Byliśmy grupką na basenie(basen na dworze, było jakieś 26 stopni), chłopacy i parę dziewczyn się kąpało. Ja i Martha jedyne siedziałyśmy na leżakach, które były koło basenu(w ciuchach).  Patrzyłyśmy się na nich. Gadałyśmy o wczoraj.
- No i tak właściwie to kto otworzył te drzwi od szopy? - Spytała Martha.
- Sylwia, przez przypadek.
- A widziała was??
- Nie, na szczęście.
- Ale by było gdyby was zobaczyła...
- No....
I w tej chwili niebieska piłeczka którą rzucali się Andrew i Paweł walnęła Marthę w rękę.
- Sorry! - Krzyknął Andrew z uśmiechem.
- Spoko! - Odpowiedziała Marcia.
Po czym wzięła piłkę i rzuciła prosto w Andrew, z całej siły.
- Oj sorry! - Krzyknęła uśmiechając się.
Wiedziałam, że zrobiła to specjalnie.
Andrew uśmiechnął się, po czym wyszedł z basenu stanął na przeciwko mojej przyjaciółki. (która stała, był mokry). Zaczął się trzepać jak pies, przez co Martha była cała mokra. Stała tak wściekła i patrzyła się na Andrew, który był rozbawiony.
- Tulimy! - Powiedział do Marthy i ją przytulił.
- Hahaha! - nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Jak nie przestaniesz się śmiać to ciebie też przytulę. - Powiedziała w moją stronę.
Andrew zaczął się śmiać, ja też pękałam ze śmiechu kiedy patrzyłam na wkurzoną, przemokniętą przyjaciółkę, w końcu ona też się zaczęła śmiać :)
Andrew wskoczył do wody, Marcia też. Wstałam żeby też wskoczyć( woda była porozlewana, tak, że na kafelkach przed basenem było strasznie ślisko), ale poślizgnęłam się i już myślałam, że runę na ziemię, zamknęłam oczy. Czekałam na ból, ale on nie przyszedł...Otworzyłam oczy z myślą, że zobaczę niebo, ale nie, patrzyłam w brązowe oczy Roberta. Uśmiechnęłam się, serce od razu zaczęło mi mocniej bić.
- Hej :) <3 - Powiedział
- Hej :) - Odpowiedziałam
Stałam już. Twarz w twarz z moim chłopakiem. Widziałam w jego oczach radość. Pocałował mnie! Przy wszystkich!
- Sweet!!! - Powiedziało kilka osób za nami.
5 minut później
Wskoczyłam razem za rękę z Robertem w ciuchach do basenu :)
- No to jak widać mamy nową parę - powiedział Andrew.
Robert się do mnie uśmiechnął, a ja odwzajemniłam uśmiech.

jakieś 8 godzin później
Była już 20:00 siedziałyśmy w pokoju Alice i oglądałyśmy horror "Mama". Siedziałam koło Roberta, obejmował mnie. Wtulałam się w niego, był taki ciepły i jego perfumy.. to znaczy woda kolońska :)
Może.. NIE! Chyba...NIE! A może jednak.. się zakochuję...Verony.
- choć usiąść koło mnie - Powiedziała Verona
- Nie! Choć koło mnie - Powiedział Andrew
Marcia popatrzyła się na obie, a potem na mnie. Wskazałam jej głową Andrew, który siedział koło Roberta.
- Sorry Verona - powiedziała, i usiadła koło Andrew, który ją objął i pocałował.


Rozdział 7

Martha i Andrew nie rozstawali się na krok. Trochę mnie to wkurzało bo byli tak zapatrzeni w siebie, że nie miałyśmy praktycznie dla siebie czasu. w sumie to przez moje "zakochane ptaszki" ( tak ich teraz nazywam) zaczęłam spędzać mnóstwo czasu z Robertem. Zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem się nie zakochuje lub czy to już się nie stało... nie chce się zakochiwać, a szczególnie dlatego, że Robert jest daleko... mieszka w stanach. Im więcej czasu mu poświęcam, śni mi się, tęsknię za nim. Ale nie mam zamiaru się zakochiwać o NIE!

C.D.N

Rozdział 8
Przez cały dzień pływałam z Robertem i zakochanymi ptaszkami na basenie. I tak nie wiedzieli świata poza sobą...

18:00

Siedziałam w kółku grając w butelkę. Użyliśmy butelki po piwie...(leżała w krzakach). Wypadło na Marthę. Zadanie zadawał Robert.
- Martha... połóż się na Andrew przodem - Powiedział.
- WTF?! - Martha
- No dalej!
Andrew leżał na trawie, a na nim Martha. To wyglądało zabawnie :)
Wypadło na Roberta. Zadawał Andrew, więc wiedziałam, że to będzie coś mocnego.
- Robert...eee..przebiegnij się po lesie, bez butów za rękę z Caroline.
- WTF?! - zawołałam
- No co, to moje podziękowania dla Roberta za tamto - Powiedział Andrew.
- A co to ma wspólnego ze mną?! - Zapytałam
Martha zaczęła się śmiać. Ale no cóż musiałam to zrobić...
- Nie na widzę cie - Powiedział Robert do Andrew z uśmiechem.
Robert złapał mnie za rękę, popatrzył się na mnie i szepnął mi:
- nigdy tego nie zapomnę.
Po wykonanym zadaniu, wypadło na Marthę, zadawałam ją.
- Marcia... już wiem! Kopnij z całej pety Andrew z buta w dupę.
- WTF?! - Powiedziała Martha równocześnie z Andrew.
- Podziękowania od Roberta :) - Powiedziałam
wypadło na mnie zadawała Sylwia.
- Cara...rzuć się na Jamesa i krzyknij "James!".
- Okej... - powiedziałam
Potem jeszcze kilka zadań było.
- Martha... wejdź na stół i zatańcz dla Andrew - Powiedział Robert.
Martha zaczęła na jaja tańczyć gangnam style.
- Super najpierw było całowanie, a teraz striptiz?! - Powiedział z uśmiechem Damian.
- Kurna Damian ogarnij się! - Powiedział Robert
- Ogarnij się dupku - Powiedziała Martha.
Damian chciał powiedzieć coś jeszcze, ale posłałam mu spojrzenie, które mówiło "co za dureń z ciebie". od tej pory już się nie odezwał.
Wypadło na Damiana, a zadawał jego przyjaciel James( który był wściekły na Andrew i Roberta).
- Damian pocałuj
Cara 5 sekund - Powiedział James.
Damian chciał dać popalić Robertowi no i też podobałam się mu więc nie zaprzeczył.
- WTF?! - Wykrzyknęłam i  wstałam.
- Ja się nie zgadzam!!- Robert wstał i krzyknął.
- To jest tylko gra! - Powiedział James.
-No tak, ale ten idiota nie może jej całować!
W tedy wszyscy nie byli pewni czy ja i Robert chodzimy. No, a przynajmniej Damian którego nie było przy basenie nic nie widział.
- Przecież nie jesteście razem. - Powiedział Damian.
- Jesteśmy! - Powiedziałam
Wszyscy którzy o tym  nie wiedzieli w szok. Robert się na mnie popatrzył.
- No ? nie jesteśmy? - szepnęłam do Roberta bo już zwątpiłam.
- Jesteśmy... ale nie byłem tego pewny - szepnął
- Ja też.. ale teraz jesteś?
- Tak jestem.
Ale to i tak nie usprawiedliwiło mnie i musiałam całować Damiana. tu było tak że jak jest jakieś zadanie to trzeba je wykonać i kropka, bo potem się nikt do ciebie nie odzywa. Na tym polega cała zabawa, no bo gdyby wszyscy nie musieli to by było nudno.
1 sekunda...2,3...OMG jak super on całuje! - pomyślałam. 4.....5....6.....7......właśnie wróciłam na ziemie i w miarę szybko się oderwałam od Damiana.
- No co nie podobało się? - Powiedział z uśmiechem Damian, wiedział, że super całuje i, że mi się podobało.
- Ok, koniec odejdźmy od tego! - Powiedziała Alice.
Widziałam po minie Roberta, że najchętniej wziął by siekierę i odciął Damianowi ten jego durny łeb.

C.D.N


Rozdział 9
Cały dzień ja i Robert spędziliśmy z "zakochanymi ptaszkami". A wieczorem o 19:30 mieliśmy podwójną randkę. Po prostu, zwyczajnie nad jeziorem <3 <3 <3
19:00
- OMG! Zgubiłam gdzieś krem z filtrem! - Krzyknęłam
- Cara? Po co ci krem z filtrem? Jest noc nie ma słońca nie wiem czy zauważyłaś. - Powiedziała Martha po czym wybuchnęła śmiechem.

- Z czego się śmiejesz?
- Patrz...hahaha - Podała mi zdjęcie, które wczoraj robiłyśmy z chłopakami na pamiątkę.
- Hahaha! - wybuchłam
- Skąd to się tu wzięło? - Zapytałam
- Nie mam pojęcia..haha - Martha
To było zdjęcie z tamtego roku kiedy Andrew miał zadanie( w butelce) wziąć na ręce Marthę i przenieść ją przez próg swojego domu, jak żonę. Zrobił to tyle, że w domku był jego starszy brat Michael. Zareagował tak " Andrew co ty kurna wyrabiasz?!"
- To było boskie przeżycie chyba nigdy tego nie zapomnę. - Powiedziała Martha.
- W tedy nie było ci do śmiechu :) - Przypomniałam
- Ale teraz jest :)
- Widzisz to dobrze, że ci nie pozwoliłam wyrzucić tego zdjęcia :) - Powiedziałam
- No :) Kocham cie - powiedziała
Przytuliłyśmy się po czym znowu wybuchnęłyśmy śmiechem.
Potem gdy Andrew postawił Marcie, zobaczyła że zrobiłam im zdjęcie i goniła mnie po całym ośrodku :)
Po piętnastu minutach byłyśmy gotowe.
Martha: fioletowe rurki( jasne), bluzka na ramiączkach żółta z uśmieszkiem, i czarne conversy(miałyśmy takie same).
Caroline( ja): zielone rurki( jasne i maga obcisłe), bluzka na ramiączkach pomarańczowa( jasna) z napisem "SWEET LOVE", i conversy. (miałam w jednych uchu dwie dziurki, a w drugim trzy, Martha nie mała przekutych uszu).

15 minut później
Byłyśmy już po przywitaniu( całus), byliśmy tez tylko w czwórkę, gadaliśmy, śmialiśmy się. Andrew i moja BFF szli za rękę. Nagle poczułam jak Robert wsunął swoje palce w moje.

Rozdział 10
Wstałam o 12 rano.. po wczorajszym dniu strasznie chciało mi się spać.(Wróciłyśmy do naszego domku o trzeciej w nocy). Dostałam sms'a od Roberta.
Dzisiaj miało być ognisko, mnie i Andrew nie będzie, jedziemy gdzieś z rodzicami na cały dzień wrócimy jutro rano. KC <3 Robert.
Smutno się zrobiło, że ich nie będzie "ale jeden dzień przeżyje, przecież nic złego nie może się stać." - pomyślałam.
Poczekałam aż Martha wyjdzie z łazienki i podałam jej komórkę, żeby przeczytała sms'a.
- Przeżyjemy. - powiedziała.
- No ja tak, a co do ciebie mam wątpliwości. - powiedziałam.
Martha się na mnie dziwnie popatrzyła.
- No co? Nie rozstajecie się na krok!
-yy... to nie prawda, przecież z tobą też spędzam czas.
- Ychy... raczej blisko mnie, ale nie ze mną.
I nagle w drzwiach naszego domku stanął... James. I ta pierwsza myśl: co od tu robi! - Martha Moja pierwsza myśl: Penie do Marthy przyszedł w końcu ona go tak "przyciąga" :)
- James? Co ty tu robisz? - Spytała zaskoczona Martha.
- Przyszedłem
- Ale po co?
Śledziłam tę rozmowę jedząc popcorn :)
- mam propozycje..dla was.
- Dla nas?! - zdziwiła się Martha.
- No tak. Dla ciebie( wskazał na mnie) mam propozycje od Damiana. Nie mógł przyjść więc...
- WTF?! - krzyknęłam i wyplułam popcorn.
- No a dla ciebie( zwrócił się do Marthy) ode mnie. - powiedział i się uśmiechnął.
- Mianowicie? - Martha
- Nie ma Roberta( popatrzył na mnie) i Andrew(popatrzył na moją przyjaciółkę).
I w tym momencie w drzwiach domku stanął Damian.
Upuściłam popcorn.
"OMG! Jeszcze jego tu brakowało" - pomyślała Martha.
Damian i ten jego durny uśmieszek... wkurzało to!!!
- To jak powiedziałeś im? - zapytał Damian Jamesa.
- Nie, właśnie miałem - James
- No to słuchamy - powiedziała Martha.
Damian podszedł do mnie a James zbliżył się do Marthy.
- Chodzi o to, że dzisiaj o 19:00 jest to ognisko. - Powiedział Damian
- Możemy iść razem? - Powiedział do mnie Damian
A widząc moją minę dodał szybko obiecuję, że cie nie pocałuje.
Powróciłam myślami do tego cudownego pocałunku, który się już nigdy nie powtórzy.( James zadał to samo pytanie Marcie, ona czekała na moją reakcje).
*to tylko ognisko...
*nic nie może się stać!
*Przecież to nie zbrodnia, nie idziemy na randkę....chyba.
*Roberta i Andrew nie ma! są gdzieś...więc...
*Nic między nami nie zajdzie.
Tak właściwie nie wiem czego się boje, niczego! Nie mam czego! Chce się tylko dobrze bawić. Nic się nie stanie jak pójdę z Damianem.
- Spoko - Powiedziałam w stronę Damiana.
Damian się uśmiechnął. Widziałam zdziwienie w oczach Marthy. Ona się bała. Jeśli chodzi o Jamesa nic nigdy nie wiadomo, w sumie to ze strony Damiana też nic nie wiadomo.
- Jeśli Caroline mówi tak, to ja też. - Spojrzała w stronę moją, Damiana i zatrzymała się wzrokiem na Jamesie, który się uśmiechał.
- Ok, to 19:00 będziemy po was. - Powiedział Damian.
10 minut później
- Dlaczego się zgodziłaś? Przecież Damian...YH! Ale Robert....YH! Ja cię nie rozumiem.- Powiedziała zirytowana.
- Jak nie chciałaś i nie chcesz to po co się godziłaś? trzeba było powiedzieć NIE.
- Zgodziłam się bo ty to zrobiłaś. Odpowiesz mi na moje pytanie? Dlaczego? Chciałaś go unikać!! A zresztą jesteś z Robertem...chyba, że zapomniałaś. Zwariowałaś do reszty, jeszcze wczoraj jak widziałaś Damiana to się chowałaś! Co było w tym popcornie?! - Nadawała jak najęta.
- Przestań, nie zgupiałam .
- To się jeszcze okaże.
Zaczęłam jej wyliczać dlaczego się zgodziłam.
- No ok...rozumiem...nie ma ich, chcemy się dobrze bawić na wakacjach. Mam tylko nadzieję, że to się nie skończy źle!
- Oj przestań, nic nie może się stać.
- Te uczucia do Damian z tamtego roku zniknęły prawda?? - Zapytała niepewna.
- TAK! Nie ma żadnych uczuć!
- Ok, to dobrze. Mam na dzieję że im nic nie szczeli! - Mówiła Martha.
- Damian obiecał.
- No i?! Przecież wiesz jaki jest!
- Wiem...
5 i pół godziny później
- Ubrałaś się już?! - Krzyknęłam do Marthy.
- NIE! Nie wiem po co ty się tak stroisz, ja chce iść w dresie i rozczochram sobie włosy i wyjadę sobie tak szminką i .... no co?
- W dresie! Czy ciebie coś boli?! - Krzyknęłam
- Ja tylko chce żeby James się odkochał.
- Acha... ta bo to coś da... w sumie może się przestraszyć, że wyglądasz jak starach na wróble, a tam są też inni.... zrobisz z siebie pośmielisko...no i ...
- Nie kończ! - Powiedziała Martha
- I zrobisz sobie siarę!
- Ok... no już idę się przebrać... ale żeby było jasne tylko dla ciebie i żebym z siebie nie zrobiła...
- DEBILKI - Dokończyłam
- Może być..
I poszła się ubrać, wyglądała cudownie, tak jak zresztą ja :)
PUK, PUK, PUK Rozległo się pukanie.
Otworzyłam drzwi, a w nich stali Damian i James. Oboje mieli jedną czerwoną róże w ręce! Moja pierwsza myśl : Ooo jakie to sweet! Chwila to Damian! Damian z różą?! Ten cham bez serca? Okej.. tu jest coś nie tak. Pierwsza myśl Marty : WTF?!
Szliśmy... doszliśmy na plażę było tam dużo osób np. Amelia, Alice, Olka, Max, Verona, Paweł, Mason i Luis.( i inni). Śmialiśmy się gadaliśmy, piekliśmy kiełbaski i pianki i w ogóle było wszystko było by gdyby nie pena rzecz. Ale to potem opiszę.

Rozdział 11
Po jakiejś godzinie( 20:30) Damian zabrał mnie trochę na bok mówiąc, że chce mi coś pokazać.
- No choć - powiedział
- Ok już idę... no ale Martha i ...
- Poradzą sobie.
Podbiegłam do niego. Byliśmy na plaży, trochę dalej od reszty. Kazał mi usiąść na ławce i zamknąć oczy.

- Ale...
- Nie bój się, obiecałem przecież.
Zamknęłam oczy myśląc, że zaufanie mu nie było błędem. Siedział koło mnie na ławce.
- Jak poczujesz że chcesz odtwórz oczy to otwórz tylko najpierw policz do 5 :)
- Okej...
Byłam zaskoczona no, ale policzyłam do trzech i ... Usłyszałam śpiew i otworzyłam oczy, Damian wpatrywał się we mnie z gitarą w ręce śpiewając :
( "Jak zapomnieć")

Odebrało mi mowę, wpatrywałam się w niego nie mogąc uwierzyć w to co widzę i słyszę. DAMIAN ŚPIEWAŁ?! Piosenkę o uczuciach! WTF?! Do mnie, na gitarze! To do niego nie podobne. W sumie to wyszło mu fajnie. I wywołało na dodatek mój uśmiech :) "Może nie jest taki jak myślałam... Zmienił się?" - Myślałam Poczułam coś dziwnego w brzuchu, takie dziwne uczucie. Nawet nie wiem ile minęło kiedy przestał śpiewać.

Rozdział 12
- Dla ciebie, jak ją śpiewam myślę o tobie - powiedział Damian z uśmiechem.
Wpatrywałam się w niego jak w obraz. Był piękny. Brązowe włosy, piegi, mięśnie.
- Podoba ci się? - Zapytał
- Tak. Nie wiedziałam, że grasz na gitarze.
Uśmiechnął się. Chciał mi zaimponować, udało mu się :) W końcu się otrząsnęłam.
- wracajmy bo penie Martha się martwi. - Powiedziałam.
Wstaliśmy z ławki, i jak na złość potknęłam się o coś i wpadłam mu w ramiona (przodem). Podniosłam głowę do góry, jego wzrok był skierowany na mnie. Miał takie piękne zielone oczy. Nie mogłam się powstrzymać.... przyłożyłam moje usta do jego ust. Jak mogłam go pocałować?!
 Nikt nie może się o tym dowiedzieć! A zwłaszcza ROBERT!

Rozdział 13
Wróciliśmy do innych. chyba nikt nie zauważył, że nas nie było, no może oprócz Marthy.
- Co ty wyrabiasz?! - Zapytała wściekła Martha.
Zaczęłam myśleć (bać się), że wie o pocałunku....może nas widziała.
- Yyyy... ale o co ci chodzi? - Zapytałam udając, że nie wiem o co jej chodzi.

- Poszłaś gdzieś z Damianem, i zostawiłaś mnie z JAMESEM!  Tak w ogóle co wy robiliście?!
Odetchnęłam z ulgą, że nas nie wiedziała. Musiałam jej skłamać.
- ee... no... Damian chciał mi pokazać...
- I to jest powód?!
- No sorry, tak właściwie to co się niby stało w ciągu 10 minut?!
- Nie było was o wiele dłużej! - Krzyknęła.
- Powiesz mi dlaczego Damian wrzeszczy na Jamesa?
- Bo się upił! Gdybyś ty go widziała! No rozumiem, że ma już 19 lat ale trochę przesadził.
Potem jeszcze coś do mnie mówiła, ale ja nie słuchałam, odpłynęłam myślałam o Robercie i Damianie. Wracałam myślami do poprzedniego roku, kiedy byłam ty z Marthą po raz pierwszy. W tedy przyjechałyśmy na dłużej, więc miałam czas się ze wszystkimi zaprzyjaźnić. Ja i Robert od razu wpadliśmy sobie w oko. No, ale nie myślałam o przyjeździe, tylko o naszym pierwszym pocałunku.
Padał deszcz, ja i Robert wracaliśmy z plaży. Biegliśmy do domków.(Ja do swojego, Rob do swojego). W tedy  nie byliśmy jeszcze razem. Biegłam bo po pierwsze lało, a po drugie byłam już spóźniona, ja i Martha umówiłyśmy się z Olką, Alice, Charlie na oglądanie filmów. (one już na mnie czekały). A przed tym byłam umówiona na lody z Robertem :) Wracając do tematu : Biegliśmy, aż on powiedział:
- Poczekaj. - Stanął
Stanęłam
- No co? - spytałam
Uśmiechnął się. Wpatrywał się cały czas we mnie.
- Wiem, że wyglądam okropnie w deszczu. - Powiedziałam
- Wyglądasz pięknie :) - Powiedział z uśmiechem.
- Jesteś brudna od loda. - Powiedział.
- Gdzie?!
Wytarł mi ręką kącik ust, gdzie byłam brudna od lada.
- Tu. - Powiedział
I MNIE POCAŁOWAŁ :) <3
Byliśmy boscy, całowaliśmy się na środku ścieżki, kiedy lało jak nie wiem! byliśmy tacy mokrzy! Oczywiście potem musiałam zdać ze wszystkiego relacje mojej ciekawskiej przyjaciółce :)

C.D.N

Rozdział 14
Wracając do rzeczywistości....
Damian odprowadził mnie i Marthę do naszego domku. Martha już weszła, ja i Damian zostaliśmy przed domkiem.
- Caroline! Choć - Zawołała z domku Martha.
- Zaraz przyjdę, daj mi 2 minuty.
- Ok. to ja czekam.
Popatrzyłam się na Damiana. Cały czas mnie obserwował.
- Spoko. - Powiedział.
- Co spoko? - Zapytałam zdziwiona.
- Nikomu nie powiem.
- O czym?
- O pocałunku.
- Ale myślałam... że...
- Co? Ze będę ciebie nękać, powiem Robertowi i tak dalej.
- Yyy... no tak.
- To się myliłaś. Mi to nie poszło by na korzyść.
- Dzięki.
- Tak właściwie dlaczego mnie pocałowałaś?
- Nie wiem....
Miał dziwną minę. Mówiącą " Błagam nie wiem dlaczego mnie pocałowałaś".
- Miałam po prostu ochotę kogoś pocałować, a ty byłeś najbliżej. - powiedziałam posługując się teksem Marthy. ( co było głupie!).
- Co? Miałaś ochotę kogoś pocałować, a ja byłem najbliżej? - Zapytał rozbawiony.
GŁUPIA JA!
- No... tak - Powiedziałam.
- No spoko, myślałem, że dlatego że cię tak olśniłem, wiesz jestem tak przystojny, że rozumiem, nie mogłaś się po prostu powstrzymać.
" HA HA HA bardzo śmiesznie" - Pomyślałam zirytowana.
W sumie to, to co on mówił to była prawda. No ale przecież mu tego nie powiem!
- Caroline... nie martw się nikomu nie powiem, no ale stoją drogą świetnie całujesz. - Mówił rozbawiony.
- Chyba za dużo wypiłeś... - Powiedziałam.
- Nie, raczej to, że świetnie całujesz....
- Nie kończ! Możemy po prostu udawać że nic nie było?!
- Ty możesz, ja tego nie zapomnę, nawet jeślim bym chciał, wiesz ciebie tak łatwo z głowy wyrzucić się nie da, a co dopiero z serca. - Cały czas się głupkowato uśmiechał.
Myślałam, że go zabije na miejscu.
- Idź już lepiej. - Powiedziałam
- Pa - Powiedział
- Nara. - odpowiedziałam mając nadzieję, że już się nie odezwie.
                                                           10 minut później
- O czym gadaliście? - Zapytała Martha.
- O niczym...
- Jak nie chcesz mówić to nie. Kocham Andrew! - krzyknęła Martha
- Dobrze się czujesz? - Zapytałam
- Tak, a co ty nie kochasz Roberta?
- Wiesz, że tak.
- To wykrzycz to!
- Co? Po co?!
- Dla zabawy :)
- Na serio? Na pewno dobrze się czujesz?
- Tak! No to chociaż powiedz.
- Wiesz, że mi trudno...
- Tak, ale mi chyba możesz powiedzieć.
- No ok.
- To dawaj!
- Kocham... Damiana... już cieszysz się?
Martha miała minę jakby ktoś jej szczelił w twarz. Wytrzeszczyła na mnie oczy.
- No co? - Zupełnie nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Powiedziałaś że kochasz...
- ROBERTA - Dokończyłam
- NIE!
- Co?!
- Powiedziałaś, że kochasz Damiana.
- NIE! Oszalałaś! Nie powiedziałam tak!
- Powiedziałaś! No głucha to nie jestem!
- Powiedziałam " Kocham Da..Roberta.
- Nawet teraz się pomyliłaś!
- No ok, może i powiedziałam, ale co z tego, przecież chodziło mi o Roberta.
- No to, że jakim cudem on ci się wplątał w język? A za dużo o nim myślisz! Chwila... co wy robiliście?!
- NIC!
- Oszalałaś!
- Ja nic nie zrobiłam!
- CAŁOWALIŚCIE SIĘ! TY GŁUPIA JESTEŚ!
- NIE!!
- ACHA! NA PEWNO! KŁAMIESZ!
- NIE!
- TO CO NIBY CHCIAŁ CI POKAZAĆ?!
- Łabędzie.. - Skłamałam
- KŁAMIESZ!
- NIE!!
- JAK MOGŁAŚ ZDRADZIĆ ROBERTA!!!
- Zdrada to chyba za wielkie słowo....
- A WIĘC SIĘ PRZYZNAJESZ!
- NIE!
- Właśnie to zrobiłaś!!! Chyba nie słyszysz sama siebie!
- No wiem, że jestem głupia!!! Nie wiem jak to... - Mówiłam płaczliwym głosem.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać.
I oczywiście żeby było ciekawiej, ktoś zapukał do drzwi i oczywiście tan ktoś wszedł do środka, i oczywiście tym kimś byli Andrew i Robert!!!! Jak tylko zapukali schowałam głowę w poduszkę, żeby mnie nie widział Rob w takim stanie.
- Andrew?! Robert?! - Ze zdziwieniem powiedziała Martha.
Po tych słowach pomyślałam " O NIE! TYLKO NIE TERAZ! TYLKO NIE ONI!

Rozdział 15
- Andrew co wy tu robicie? - Zapytała Martha.

- Przyjechaliśmy wcześniej. - Andrew
- Acha..
- Gdzie jest Caroline? - Zapytał Robert.
- Yyy.. pod poduszkami... - Martha
- CO?!
- Yyyy.. no... źle się poczuła no i ...
- Okej ... ale dlaczego pod poduszkami??? - Rob
- Bo tak.
- Nie ma takiego słowa.
 - Jest.
- No dlaczego?!
- Kurna Robert jak się płacze to... - Wyrwało się jej.
Martha zakryła ręką usta. Andrew się na nią dziwnie popatrzył. Ja się nie mogłam odezwać.
- Bo... przed chwilą wróciłyśmy z ogniska i Cara po drodze skręciła kostkę... no i teraz ją .. eee.. boli bardzo..
Robert nie uwierzył, zresztą się mu nie dziwnie, Martha nie umie kłamać. Andrew i Robert przesłali sobie spojrzenia.
- Martha chce z tobą pogadać.. choć wyjdziemy na zewnątrz. - Powiedział Andrew.
Martha popatrzyła się na mnie. Po czy się zgodziła. Wyszli na dwór.
Robert usiadł koło mnie na łóżku.
- Co się stało? - Zapytał.
Nie odpowiedziałam. wpatrywałam się w podłogę.
- Caroline. Popatrz się na mnie.
Teraz odwróciłam wzrok na ścianę. Czułam na sobie spojrzenie Roberta. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i mnie przytulił.
- Kocham cię, co się stało, mi  możesz zaufać. - Powiedział.
- Jak ci powiem to przestaniesz mnie kochać. - Powiedziałam z żalem.
Robert miał już poważną minę, ale widać było w jego oczach, że mnie kocha, że zależy mu na mnie...
- Proszę powiedz mi, nie ma sensu się okłamywać.... Nie ważne co powiesz i tak nie przestanę cie nigdy kochać, i mam na dzieję, że tobie kiedyś z łatwością przyjdzie powiedzieć mi co do mnie czujesz.
- Wiesz co czuje...
- Tak wiem, że mnie kochasz - Uśmiechnął się zawadiacko.
Wiedział tak samo jak Martha, że mi trudno jest mówić, wyznawać komuś miłość i te inne... chwila nie mam zamiaru się zakochiwać i nie mam zamiaru niczego nikomu wyznawać!
- Powiesz mi?
- Obiecaj że nie będziesz krzyczeć i, że nie wyjdziesz stąd trzaskając drzwiami i, że mnie do końca wysłuchasz.
- Przecież nigdy nie podniosłem na ciebie głosu i nie zamierzam też trzaskać drzwiami.
Wzięłam głęboki oddech.. i wydusiłam z siebie:
- Pocałowałam Damiana.....

Rozdział 16
Robert był zdziwiony i to bardzo... wpatrywał się we mnie, znieruchomiał...odebrało mu po prostu mowę.
- To nie jest prawda... chciałbym żebyś teraz powiedziała, że to był żart - Powiedział smutny i zdenerwowany.
- To nie jest żart. - (Ja)
- Kiedy?
- Dzisiaj..
- Czujesz coś do niego?!
- NIE!
- To dlaczego go pocałowałaś?
- Nie wiem, jakoś tak wyszło..
Robert był strasznie wściekły... wstał
- DLACZEGO?
- Nie umiem tego wytłumaczyć.
- CAROLINE.
- Dlaczego?! - Cichy wściekły głos Roberta.
- Ale ja nic do niego nie czuje!
Wstałam.
- Pocałowałaś go?
- Tak..
- I według ciebie to nic nie znaczy?! Ja w takim razie też nic nie znaczę?! Nasze pocałunki? Chwile spędzone razem?! To nic nie znaczy?!!
- Z tobą tak, ale nie z nim!
-Gdyby nie znaczył nie pocałowałaś byś go.
- Robert.. - Popatrzyłam mu w oczy. - On nic dla mnie nie znaczy.
Odwrócił głowę.
- Caroline.. ja.. - Zaczął.
- Nie! Nie dam ci odejść, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz...Mówiłeś że ja dla ciebie też dużo znaczę i chcesz teraz odejść?... - Mówiłam zdenerwowana, że zaraz wyjdzie i go stracę.
Nikomu jeszcze nie powiedziałam czegoś takiego jak jemu przed chwilą. Rob wyglądał na zdziwionego moimi słowami.
- Proszę... - Złapałam go za rękę. - Powiedziałeś, że mnie kochasz..i co? Na tym się kończy? Tu, teraz i w tym momencie? To wszystko co do mnie czujesz wyparowało? Zależy mi na tobie i mam na dzieję, że tobie też na mnie, nie odchodź.
Puścił moją rękę.
- Kocham cię... ale musisz przemyśleć kilka spraw...
- Nie ja niczego nie muszę przemyśleć Robert, wiem czego chcę!
- To czego? Bo dzisiejsza sytuacja pokazała mi że nie wiesz czego tak na prawdę chcesz.
- Ja wiem. Chce ciebie. Przecież w życiu się popełnia błędy! I tym błędem było właśnie to że go pocałowałam.
- Caroline tak popełnia, ale ja wiem, że w moim sercu jest tylko jedno miejsce i to ty je zajmujesz. A ty nie wiesz czego chcesz.
- W moim sercu tez i to miejsce tylko ty zajmujesz! nikt inny, nie Damian, tylko TY! Uwierz mi.
- Wierzę. ale to nie zmienia nic. Jeśli ty wiesz czego chcesz, to dobrze. Ale ja muszę przemyśleć poważnie kilka spraw...
Złapał za klamkę od drzwi, nacisnął i wyszedł posyłając mi smutne spojrzenie.


Rozdział 17 (następny dzień)
- Wyłaź! - Krzyknęła Martha, stojąc na de mną i ciągnąc kołdrę.
- NIEE! Nigdy stąd nie wyjdę!
- OMG Cara! Olej Roberta... miałyśmy się bawić!
- Nie - Powiedziałam płaczliwym głosem.
- Możesz winić tylko siebie samą, trzeba było nie kleić się Damiana.
- Dzięki, że pocieszasz. - Rzuciłam w nią poduszką.
- A tak między nami to jak mnie zostawiłaś...
- Nie chce o tym słyszeć!
- A czego ty w ogóle chcesz?
- Żeby Robert mi wybaczył...

- WYBACZY! A jak nie wybaczy, a jak nie do jest durniem.
- Nie mów tak o nim! - Znowu rzuciłam w nią poduszką.
- Czujesz coś do Damiana? Spoko nie powiem Robertowi jak coś.
- NIE!!! I odpowiadając na twoje kolejne pytanie : Nie wiem dlaczego go pocałowałam.
- Nie rozumiem ciebie.
- Nie ty pierwsza ... przyzwyczaiłam się nikt mnie nie rozumie i nie chce zrozumieć. - Schowałam głowę w poduszkę.
- Caroline.... to nie prawda ja cie chce zrozumieć, ale to czasem trudne. Próbuje ci pomóc.
- Acha.
- Dzwoniłaś do Roberta?
- NIE! Nie mam zamiaru.
- Może od wczoraj się jego humor polepszył.
- Nie! On mnie nienawidzi!
- Powiedział, że cie KOCHA!
- No to penie mu minęło..
- Miłość?! Pamiętasz jak mówiłaś, że prawdziwe uczucie od tak nie mija!
- Tak, ale najwyraźniej to nie było prawdziwe... to był tylko sen!
- WSTAWAJ! I przestań już pieprzyć głupoty bo mnie od tego głowa boli!
SMS!  Moja komórka leżała na środku łóżka. Obie z Marthą popatrzyłyśmy się na siebie a potem rzuciłyśmy na komórkę. Pierwsza złapałam telefon i zdążyłam tylko przeczytać
" Robert". Dostałam sms'a od Roberta!
- Robert! - Zawołałam.
Martha wyrwała mi komórkę. Wstała z łóżka, zdążyła odblokować i przeczytać treść.
- Oddawaj! - Powiedziałam i wstałam. Martha podniosła rękę w której trzymała telefon do góry.
 Dawaj! Nie! Jeszcze odpiszesz coś głupiego! - Mówiłam
- Ja ci tylko idę na rękę, pomagam tak jak chciałaś.
- Co napisał?
- Że chce się spotkać i pogadać.
- NIE! Ja nie chce.
- Chcesz tylko o tym jeszcze nie wiesz. Pomagam robię wszystko żebyś nie zrobiła głupiej rzeczy.
- Ale ja nie chce żebyś już mi pomagała! Nie wybaczę ci tego!
- Podziękujesz mi za to :) Wysłane
- Foch! Jak mogłaś?!
- Też cie kocham Caroline :) - Martha wystawiła język.
Martha wybiegła na dwór, a ja za nią zaczęłyśmy się gonić, to znaczy ja ją w końcu chciałam ją udusić.
Możemy się spotkać i pogadać?? Zrozumiem jeśli nie. Jeśli tak to będę czekała o 15 na ławce, tej na plaży. Robert.

C.D.N

Rozdział 18
Wzięłam się tak jakby w garść i postanowiłam spotkać się z Robertem... tak właściwie nawet gdybym nie postanowiła tam iść z własnej woli to zakładam, że Martha by mnie tam zaciągnęła z pomocą Andrew.
Andrew i Robert się przyjaźnią, więc penie o tym gadali, a że już nie wspomnę, że widziałam dzisiaj rano Andrew przed naszym domkiem jak gadał z Marthą. Pewnie o mnie i Robercie.
Dzisiaj tak po za tym mają iść na randkę o 18:00. Zamierzam ten wieczór spędzić sama.

- Powodzenia. - Powiedziała do mnie Martha kiedy wychodziłam z domku.
Szłam w stronę plaży. Zobaczyłam na ławkę na, której siedział Robert. Nie widział mnie bo siedział do mnie tyłem.
Wzięłam głęboki oddech, już chciałam zrobić w jego stronę krok kiedy znieruchomiałam. Zobaczyłam Damiana idącego w stronę Roberta. Nie widzieli mnie, może to dlatego że mnie zasłaniały krzaki. "Teraz to na pewno nie podejdę" - Pomyślałam spanikowana. Mówili coś do siebie, ale nie słyszałam. Spanikowałam i szybko pobiegłam w stronę mojego domku. Miałam na dzieję, że Marthy nie ma w domku. Nacisnęłam lekko klamkę od drewnianych drzwi naszego domku letniskowego. Wsunęłam się szybo i cicho do środka.
- Co ty tu robisz? - Zapytała Martha.
- Nie ważne. - Powiedziałam i szybo uciekłam do łazienki.
- Co się stało? Gadałaś z nim? - Martha stała pod drzwiami łazienki. ( Zakluczyłam się więc nie mogła odtworzyć).
- Nie! nie chce z tobą rozmawiać! Nie obchodzi mnie to czy to rozumiesz czy nie! Chce być sama! - Krzyczałam.
Martha westchnęła.
- Jak chcesz... ja umówiłam się z Andrew i niedługo muszę wyjść. Nie mogę cie zostawić w takim stanie samą! - Powiedziała.
- Pójdę  do Sylwii ... - Skłamałam.
- Okej, tylko uważaj na siebie!
- Acha...
- Kiedy wyjdziesz z łazienki?!
Otworzyłam drzwi.
- To powiesz mi co się takiego stało?
- Nie teraz...
- Ok. ale pójdziesz do Sylwii tak?
- Tak. Idź już bo się spóźnisz!
Wzięła czarną torebkę i wyszła. Po jakiś kilku minutach poszłam po lody do sklepu. Gdy w drodze powrotnej było już ciemno. Zatrzymałam się przed basenem, usiadłam na leżaku i popatrzyłam w niebo. Siedziałam tam jakieś 20 minut. Ale otrząsnęłam się bo było mi zimno i poszłam do domku.


Rozdział 19
Siedziałam pod kołdrą i kocem, jedząc popcorn i  oglądając komedie romantyczną :) Myślałam trochę o Robercie, potem o Martha i Andrew, im wszystko wychodziło... no może nie w tamtym roku, ale teraz tak. Teraz między nimi jest idealnie, no może po za tym, że dzieli nas jakieś 500km :( Czasem myślę, że bez Roberta nie mogę żyć! Bo tak jest! A ja się oszukuje, że nie. Miałam nadzieję, że on czuje to samo do mnie, ale teraz po tym pocałunku... on mi chyba nie wybaczy! Nigdy i
już na pewno przestał mnie kochać. Ale przecież nie można przestać kochać z dnia na dzień. On twierdził wcześniej, że jestem miłością jego życia... Tyle że on ma 19 lat, a ja 16... czy można poznać swoją wielką miłość w wieku 16 lat? Może... może to tylko wakacyjny romansik, i tyle.

Nie pisałam jeszcze o tym, ale tata Roberta i mój się przyjaźnią, poznali się na studiach. Mama Roberta już nie żyje, zmarła na poważną chorobę. Właściwie nie pisałam też, że ja i Martha mieszkamy w Poznaniu, a Robert ze swoim ojcem w stanach. Kiedyś podobno maja mama i tata (kiedy jeszcze nie znałam Roberta i nie wiedziałam kim jest) pojechali do stanów żeby odwiedzić przyjaciela mojego taty czyli taty Roba. Pojechali beze mnie, ja zostałam z ciotką, podobno moi rodzice nie chcieli mnie targać po innym kraju. Miałam w tedy jakieś 10 lat, a Robert 13 lat. Już wtedy  był przystojny i oczarował moją mamę, bardzo go polubiła, tak samo jak tata. Zawsze wiedział czego chce i nie robił nikomu nadziei, jeśli wiedział, że nic z tego nie będzie. Podejmował decyzje wtedy gdy był ich pewien..

Nie rozumiem... tyle jest pięknych i mądrych dziewczyn na świecie, a Robert zakochał się właśnie we mnie. Nie ogarniam go! On taki troskliwy, piękny i romantyczny chłopak zakochał się w głupiej, brzydkiej, młodszej o 3 lata dziewczynie?!

Nie mogłam się skupić na filmie cały czas miałam przed oczami twarz Roberta kiedy wychodził wczoraj z pokoju posyłając mi smutne spojrzenie. te piękne, głębokie brązowe oczy!!! Wyższy ode mnie o jakieś 9cm. Robert ma wyjątkową urodę, wszystkie dziewczyny się za nim oglądają, czasem jest to wkurzające, ale on zawsze mi powtarza,
 że jest tylko mój.
 Nawet kiedy Martha po raz pierwszy go zobaczyła zatkało ją, ale i tak zakochała się w Andrew. Z moich rozmyśleń wyrwało mnie coś.... a raczej ktoś... 
Nagle drzwi domu otworzyły się, zimny wiatr zawiał z dworu do domku, nie spodziewałam się, że w drzwiach stanie... TAK! W drzwiach stał wściekły Robert...

*  *  *
- Co ty do cholery wyprawiasz Caroline?!
- Powiedział ze złością.
Nie wiedział co mam powiedzieć, tak właściwie to się pogubiłam, nie przypuszczałam, że Robert przyjdzie do mnie i będzie mega wściekły... tak życie czasem zaskakuje.
- Co to ma znaczyć?! Po pierwsze umawiasz się a nie przychodzisz! A po drugie okłamujesz wszystkich! Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałaś, więc zadzwoniłem do Marthy, ona twierdziła, że jesteś u Sylwii, ale okazało się, że tam też ciebie nie było. Byłem też wcześniej tu ale ciebie nie było. Wiesz co ja czułem?! Martwiłem się o ciebie. Możesz mi to wytłumaczyć?
Nadal nie mogłam się otrząsnąć z tym, co on mówi, i że jest tu. Postanowiłam, że nie zmięknę i kropka!
- Nie potrzebnie się o mnie martwiłeś! Zresztą co ciebie obchodzi to gdzie jestem i co robie?!
- Byliśmy umówieni!
No tak... zapomniałam prawie o tym fakcie.
- No, ale to Martha ci powiedziała, że tak. Za mnie! Nie ja. - Próbowałam wybrnąć z sytuacji.
- Caroline, wiedziałaś, że na ciebie będę czekał.
Poddałam się coś we mnie pękło.
- Robert to nie ma sensu! chcesz się umawiać nie wiadomo po co. Cały czas pojawiają się między nami przeszkody! Mam tego dość.. ja nie mam na to sił! Wiem, że mi nie wybaczysz a to kolejny powód dla którego - wzięłam głęboki oddech - nie powinniśmy być razem.
- Caroline. - westchnięcie - Jak usłyszałem od ciebie, że pocałowałaś tego idiotę to myślałem, że gościa zabije. Byłem i jestem cholernie zazdrosny, ale to nie znaczy, że ci nie wybaczę. Na prawdę nie masz sił? Ja nie chce tego skończyć tak jak w tamtym roku...
- Myślałam, że przestałeś mnie kochać...
- Kocham Cię! Jestem szalenie w tobie zakochany! Nigdy, nigdy nie przestanę Cię kochać Caroline. Jesteś miłością mojego życia! Mam na dzieję, że od ciebie kiedyś też usłyszę podobne słowa. Nie pozwolę ci odejść i żeby jakiś Damian zniszczył to co jest między nami.
Ogarnęło mnie jakieś dziwnie uczucie. Ja też go kocham!!!
- Ja też cie kocham Robert. - Powiedziałam.
Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił i pocałował. Wtuliłam się w niego.
- nie chce Cie stracić, NIGDY. - Powiedziałam cicho.

- Nie stracisz mnie. Nie pozwolę na to Caroline. Obiecuje.

Rozdział 20
Leżałam sobie teraz na łóżku koło chłopka, którego kocham najbardziej na świecie. Robert obejmował mnie <3 Była taka szczęśliwa, na szczęście tym razem nikt nam nie mógł przeszkodzić, no przynajmniej miałam taką nadzieję. Oglądaliśmy romantyczny film :) Wtulałam się w niego, a on pocałował mnie w głowę. nic więcej nie musiałam mieć. Tylko jego :)
- Cieszę się, że Cie mam :) - Powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Ja też się cieszę, że mam Ciebie :) - Powiedział z uśmiechem.
- Widziałam dzisiaj jak gadałeś z Damianem... jeśli to nie tajemnica to ... o czym gadaliście???
- Zapytałam.
- To nie tajemnica, nakłonił mnie o dziwo, żebym ci przebaczył.

- Co?! Damian? Jesteś tego pewny? On!
- Tak, powiedział, że to nie twoja wina tego pocałunku.
- Coś jeszcze?
- Tak, że to on ciebie pocałował.

Skłamał... Damian... i to an moją i Roberta korzyść... to przecież ja go pocałowałam. Ale nie miałam zamiaru psuć tej chwili więc nic nie powiedziałam na ten temat.
- Wiedziałem, że mnie wybierzesz . - Powiedział z uśmieszkiem na twarzy.
- Na jakieś niby podstawie? - Droczyłam się z nim.
- No wiesz moja uroda i ciało, byłem pewny, że już za pierwszym razem kiedy mnie zobaczyłaś olśniłem cie. - Mówił z zawadiackim uśmiechem.
Wróciłam myślami do tamtego roku, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Więc tym bardziej kiedy mnie zaczął podrywać myślałam, że śnie, a kiedy mnie pocałował po raz pierwszy... AH! byłam w siódmym niebie :)
Chyba zauważył, że rozmyślam.
- ZA pierwszym razem? Jak cie zobaczyłam nie widziałam nic niezwykłego z tobie. - Uśmiechnęłam się.
Wiedziałam, że całkowicie ma racje.
- No na pewno, wiedziałem jak się na mnie patrzyłaś. - Mówił śmiejąc się.
Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok w stronę ściany.
- Wtedy często się zdarzało, że cie nie ośmielałem. Nawet teraz się zdarza. - Powiedział i uśmiechnął się zawadiacko.

Popatrzyłam się na niego, znowu miał racje. Uśmiechnęłam się i rzuciłam w niego poduszką.
- Kocham się z tobą droczyć :) - Popatrzył mi w oczy.
Wiedziałam, że ma zamiar mnie pocałować.
- I uwielbiam kiedy tak czekasz z niecierpliwością aż cie pocałuję. - Dodał.  Zawadiacki uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- No więc nie daj mi czekać i mnie pocałuj! - Powiedziałam.
Zaczęliśmy się całować.

I oczywiście jak zawsze w pięknych chwilach ktoś musiał przeszkodzić.
W naszym domku stali Martha i Andrew.
Odsunęłam się od Roberta.
- Uj... przeszkodziliśmy w czymś?? - Powiedziała spokojnie Martha.
- Jak widać już się pogodziliście. - Dodał Andrew.
- Dlaczego tutaj nikt nigdy nie zamyka tych drzwi? - Zapytał Robert.
- Nikt o tym nie myśli, kiedy... - Zaczął Andrew ale Martha nadepnęła mu na nogę.
- Ałł! ZA co?
- Lepiej już nic nie mów. - Odezwałam się.
- Chciałem tylko powiedzieć, że przepraszamy, że wam przeszkodziliśmy. - Powiedział Andrew z uśmiechem.
- Nic ważnego nie robiliśmy - Ja
- No nie! Na pewno... - Andrew
 - Tylko jesteście sami, na łóżku, o 22:00 w nocy... to wygląda jedno znacznie. - Ciągnął rozbawiony Andrew.
- ANDREW!!! - Krzyknęła Martha.
- Andrew, trzymamy się pewnych zasad Caroline nie skończyła jeszcze 18lat. - Powiedział Robert uśmiechając się.
- No i co z tego? - Andrew.
Myślałam że ich zabije! Najpierw Andrew, a potem Roberta.
- Oni się tylko całowali - Martha
Chciała żebym nie wybuchła, ale było już za późno. Bo oczywiście Andrew, który lubił się droczyć ze swoim najlepszym przyjacielem, musiał coś dodać.
- Jak chcecie to was zostawimy samych, ale nie nasza wina jak potem Caroline wyląduje w szpitalu...
- ANDREW!!! - Krzyknęła Martha i kopnęła go w piszczel.
- Andrew do cholery! Daj sobie spokój. - Powiedział Robert.
- Czy ty chociaż raz może tylko raz nikt nam nie przeszkodzić?! I nie wymyślać durnych historyjek! - Wybuchnęłam.

- Caroline spokojnie, będziemy jeszcze mieć dla siebie chwile. - Powiedział Robert.
- O ile znowu nam ktoś nie przeszkodzi!
- Nie wiedzieliśmy, że .. - zaczęła Martha
- Może nie wiedzieliście, ale to nie znaczy, że twój ukochany chłopak musi mnie wyprowadzać z równowagi!!
- Cara jeszcze będziecie mieli chwile. - Powiedział Andrew.
- ANDREW! Nie przeginaj! - Krzyknęła Martha.
- On przegiął już 5 minut temu!! Mam dosyć! Wychodzę! - Krzyknęłam wściekła, po czym szybko wyszłam z domku trzaskając drzwiami.


*  *  *
- Musiałeś?! - Wściekł się Robert na Andrew. - Czy ty możesz czasem odpuścić?!
Andrew był bardzo ubawiony całą sytuacją.
- Brawo idioto! - Krzyknęła Martha do Andrew.
- No co? - Andrew ( głupawy uśmieszek)
- Gówno! Twój poziom inteligencji sięga zenitu!
- Też Cie kocham . - Powiedział Andrew i pocałował Marthę w policzek.
- Halo! - Rob - Ja też tu jestem!
- Co ty tu jeszcze robisz?! Biegnij za Caroline! :) - Andrew.
- No właśnie się wybieram! - Powiedział Robert zakładając buty.
- Teraz mówisz, że mam za nią biec a chwile temu się z nią kłóciłeś! I to przez ciebie wybiegła wściekła z domku debilu!!! Jesteś moim przyjacielem, a nie zachowujesz się tak! - Rob
- Robert uspokój się, będzie dobrze. jeszcze mi za to podziękujesz. Zepsuliśmy wam nastrój to ci to wynagrodzę.  - Powiedział Andrew ze swoim głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.

Martha się na niego dziwnie popatrzyła.
- Ciekawe w jaki sposób?! Wyszła i jest wściekła! Za co tu dziękować?! - Rob
- Zobaczysz. - Andrew.
- Andrew nie wiem co ty chciałeś przez to osiągnąć, ale jej złość szybko nie mija. - Zaczęła Martha.
- Wiem, ale przy Roberciku, jej ukochanym jest inaczej. - Andrew się cały czas głupkowato uśmiechał.
Ani Martha, ani Robert nie wiedzieli o co chodzi Andrew.
- Jak wrócę to cie zabije! - Powiedział poważnie Robert i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi domu numer 23 :)

*  *  *

Siedziałam na piasku (na górce, na plaży) wpatrując się w gwieździste niebo. byłam taka wściekła na Andrew, że niech się cieszy że nie miałam przy sobie noża albo wielkiego młotka. Byłam zła ale jednocześnie też zirytowana i smutna. "Chyba nic nie może mnie pocieszyć" - Pomyślałam. Nagle usłyszałam kroki, ktoś dotchnął moich pleców, po czym usiadł koło mnie na piaszczystej górce. Tak to był Robert.
- Nic nie mów... - Powiedziałam
- Jak wyszłam, Andrew coś jeszcze mówił? A może Martha? A no tak pewnie wszyscy w trójkę się śmialiście. - Ja.
- Mi nie było do śmiechu. - Robert.
- Tak właściwie po co tu przyszłeś?
- Bo Cie kocham :) I nie chce żebyś była zła. Opieprzyłem Andrew, zresztą co było dziwne, gdy zakładałem buty, on kazał mi za tobą biec ... - Robert cały czas się na mnie patrzył.
- Robert ty sam się śmiałeś!
- Kiedy?
- A co to było " Caroline nie skończyła jeszcze 18 lat".
- Ale ja się nie śmiałem, też byłem i jestem zły na Andrew. I co będziesz cały czas zła?!
Nie odzywałam się do niego.
- Tak właściwie zastanawia mnie coś... Dlaczego jeszcze nigdy nie powiedziałeś do mnie " Cara". Zawsze mówisz " Caroline" nigdy po skrócie... (Ja)
- Bo masz piękne imię i nie widzę powodu go zmieniać. - Powiedział uśmiechając się do mnie.
Chwila ciszy.
- Mogę Ci jakoś poprawić humor? ( Robert)
- Nie... - Powiedziałam i odsunęłam się od niego.
Przy przesuwaniu wypadła mi komórka z kieszeni. Robert często miał dziwne pomysły np. na pocieszanie mnie, albo kiedy chciał Rok temu zwrócić moją uwagę na niego.... ha ha ha to było śmieszne. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
I to był jego kolejny szalony pomysł.
Wziął moją komórkę do ręki (zanim ja to zrobiłam). I nie chciał mi jej oddać.
- Oddaj! - Powiedziałam.
- Nie! - (Robert)
- Dawaj!
- jak chcesz to mnie goń! - Mówiąc to szybko wstał z górki i pobiegł w głąb plaży.
Chcąc odzyskać mój telefon, pobiegłam za nim.
Biegliśmy jakieś 5minut. Nadal Robert miał mój telefon i biegł, ja za nim. Nie było szans żebym go dogoniła, kiedyś byłam na zawodach w biegach, i nawet szybko biegałam, ale Roberta prześcignąć nie da raty.
W biegu:
- Zmęczyłaś się już?
- NIE!
- Jak widać bardzo ci zależy na komórce :)
- Robert błagam oddaj! - Mówiłam zdyszana.
- Nie :)
- Robert! - Krzyknęłam
- Co mówiłaś? :) - Udawał, że mnie nie słyszał.
- Nie żartuj sobie! O co Ci chodzi?
- O nic, to już nie można zabrać swojej dziewczynie komórki i ganiać się z nią po całej plaży? :) - Mówił rozbawiony.
- Nie!
Ile można biec?! - Myślałam.
Nie mogłam go dogonić. Nagle zwolnił, a ja wykorzystałam to i przyspieszyłam i kiedy się zatrzymał wleciałam na niego, upadł a ja razem z nim.
Leżałam teraz na piasku (plecami), a na mnie Robert i to przodem! Uśmiechnął się zawadiacko.
- Masz piękne oczy :) Zauważyłem też, że pięknie wyglądasz w blasku księżyca :) - Mówił.
- ha - ha-ha, bardzo śmieszne. (sarkazm). - (ja)
Popatrzyliśmy sobie w oczy.
- Oddasz mi komórkę? - Zapytałam
- Nie :)
- A zejdziesz ze mnie?
- Nie :)
- Czyli będziemy tak tu leżeć i nic nie robić przez resztę nocy?! (Ja)
- Mi wystarczy, że mam ciebie :) Powinnaś się cieszyć że jesteśmy sami - (Rob)
- Jak znam życie to ktoś nam zaraz przeszkodzi. (Ja)
- To w takim razie powinniśmy cieszyć się tą chwilą :) - (Robert)
Kilka sekund ciszy.
- Mówiłem Ci już, że kocham patrzeć na ciebie jak tak z niecierpliwością czekasz, aż Cie pocałuje :)
I znowu ten jego uśmiech.
- Nie, nie mówiłeś :) - Droczyłam się.
Chciałam jeszcze coś powiedzieć ale zamknął mi usta pocałunkiem :) <3 <3 <3
Słabo mi wychodzi obrażanie się, i kłótnie z nim zresztą też :)

  *  *  *


Jakieś 10 minut później siedzieliśmy na górce (na plaży) i patrzyliśmy w gwiazdy.
- Nie chcę wyjeżdżać... - Powiedziałam nagle.
Robert się na mnie spojrzał z smutną miną.
- Ja też tego nie chcę. Ale wakacje w końcu muszą się skończyć. (Rob)
- Ale ja nie chce żeby się skończyły ... wiem mówię jak małe dziecko. Ale koniec wakacji oznacza wyjazd z Karpicka i ... sam wiesz.
- To wcale nie oznacza że mamy zerwać.
- Związki na odległość nie wypalają. Weźmy na to Andrew i Marthę.
- No tak między nimi to namieszało, ale u nas tak nie musi być.
- Nie wiem, a co jeśli któreś z nas znajdzie sobie kogoś innego?

- U mnie tak na pewno nie będzie, jak już się angażuje w jakiś związek to na poważnie. A co do ciebie to inna sprawa :)
Posmutniałam. Spuściłam wzrok na piasek.
- Caroline, popatrz się na mnie.
Podniosłam wzrok na twarz Roberta.
- Posłuchaj, Ja Ciebie kocham najbardziej na świecie, nikogo nie mógł bym pokochać tak jak ciebie. Wiem że tobie jest trudno mówić o takich rzeczach, i nie oczekuje od ciebie, że mi będziesz teraz wyznawać coś, mam tylko nadzieję, że kiedyś będziesz tak pewna tego co do mnie czujesz, że mi to powiesz. A teraz nie martwmy się przyszłością, co będzie to będzie.
- Ale...
- Spróbujemy, może się nie uda, ale może się nam uda.
Zebrało mi się na wzruszenie i poczułam, że łzy lecą mi oczu.
- Nie płacz.
Robert mnie mocno przytulił.
- Obiecuję Ci, że będziemy razem na zawsze, i wszystko będzie dobrze.
Popatrzyłam się na niego.
- Wierzysz mi? (Robert)
- TAK! (Ja)
Znowu się przytuliliśmy.
Było w tym momencie idealnie i co najlepsze byliśmy sami i już nikt nam nie przeszkodził.
     

 *  *  *
Szliśmy z Robertem trzymając sie za ręce w stronę mojego domku. Byliśmy już blisko kiedy zatrzymałam się.
- O co chodzi? - Zapytał Robert.
- Dalej mnie nie odprowadzaj, jak przed domkiem Andrew będzie się żegnał z Marthą to...
- To co?
- Nie chcę po prostu żeby znowu się śmiał i wydziwiał. Nie mam ochoty dzisiaj go widzieć.
- Rozumiem, spoko. To pa.
Dał mi buziaka w policzek i poszedł w stronę swojego domku.
Doszłam do mojego domku, weszłam na werandę i otworzyłam drzwi. Nikogo nie było w środku. Położyłam się na łóżku. Byłam wykończona bieganiem za Robertem i to w dodatku po piasku.
SMS!
Wyciągnęłam z kieszeni spodni komórki żeby sprawdzić kto mi wysłał sms'a to był Robert :
Już za tobą tęsknie :'( Nie powiedziałem Ci dobranoc :) KC <3 :*
Gdy to przeczytałam ogarnęło mnie jakieś dziwnego uczucie. Uświadomiłam sobie, że już za parę dni ( dokładnie za 2) wyjazd! :(
"A ja nie chce sie z nim rozstawać z Robertem! Chyba umrę z tęsknoty! no przecież ja nie mogę bez niego żyć!" - mówiłam do siebie i w końcu ostatnie zdanie wykrzyczałam na cały domek.
Postanowiłam, że nie mogę tracić czasu i właśnie jak najwięcej czasu spędzać z nim. Wzięłam telefon do ręki.
Była 23:20, Marthy jeszcze nie było...

" Ciekawe tylko gdzie jest Martha... I Andrew... pewnie razem.." - gorączkowałam się.
Była już 3 w nocy, a Marthy nie było. Nie dawała znaku życia! Telefon wyłączony. Zresztą Andrew też ma wyłączony! Umierałam ze strachu. Jak tylko ją zobaczę! Dostanie ode mnie opierdziel! - myślałam.
Dryń dyń telefon zadzwonił, na wyświetlacz pojawiło się zdjęcie Andrew. Odebrałam.
- Halo? - Powiedziałam
- Cara? Słuchaj wiem, że na pewno jesteś na pewno wkurzona.. - zaczął.
- I to mało powiedziane! Jest 3! A jej nie ma! Nie daje znaku życia!!! - Wydarłam się do słuchawki.
- Cara nie denerwuj sie tak...
- Dziwisz się tak..
- Nie, nie dziwie. Posłuchasz wyjaśnień?
- No dawaj...
- A więc tak, byliśmy w klubie. Jak wróciliśmy was jeszcze nie było nie było więc poszliśmy do mnie, oglądnąć film i zasnęliśmy oboje. Ja przed chwilą się obudziłam i uświadomiłem sobie, że ty o niczym nie wiesz. Martha śpi, a ja nie chciałem jej budzisz. - Tłumaczył.
- Ok.. rozumiem. I co teraz ona zostanie u cb??
- No ... jeśli się zgodzisz .
-Okey, ale bez problemów!
- Ok.. możesz iść spać :)
- No nie wiem.
- Zaufaj mi. Przyjaźnie sie z Robertem od mi ufa :)  Ty chyba też możesz.
- Ok zaufam. A Robert jest w domku??
- No. Z nim jest wszystko ok, nie musisz sie martwić :)
- Rozumiem, że śpi na podłodze :) - powiedziałam
- Nie.. ( Andrew)
- To jak wy śpicie?! Macie tylko dwa łóżka...
- No i Robert śpi na jednym, a ja z Marthą na drugim. - Tłumaczył
- Ty  z Marthą... okey.. mam na dzieję, że nie macie głupich pomysłów.
- Nie, nie mam :) Ok Caroline idź spać. Pa :)
- Pa :)


Rozdział 21 (13 dzień)

Obudziłam się o 9:10. Marthy jeszcze nie było w domu, więc postanowiłam złożyć wizytę domkowi obok :)
Weszłam do łazienki, ogarnęłam się. Ułożyłam włosy. Zawsze chciałam mieć ciemne, brązowe włosy.. ale wyszło, że mam ciemny blond :/
Przeczesałam z 2 razy z góry na dół moje falowane włosy. Potem jeszcze z kilka minut układałam grzywkę, która byłą zawsze zaczesana na lewy bok.
Najbardziej lubiłam chodzić w rozpuszczonych włosach, tak najlepiej wyglądałam.
Dzisiejszy ranek był chłodniejszy , wiec zarzuciłam na siebie granatową, przewiewną kurtę i wyszłam z domku.
Kilka minut później:
Weszłam po drewnianych schodkach na ganek domku Roberta i Andrew. Uchyliłam delikatnie drzwi i wślizgnęłam się do środka. Andrew i Martha spali na łóżku bliżej drzwi, a Robert na łóżku obok. Zaniepokoiło mnie tylko jedno.. dlaczego wszędzie była porozlewana woda?! Co tu się działo...
*Szkoda, że nie założyłam kaloszy...* - Pomyślałam patrzą bezradnie na moje przemoczone conversy.
Rozejrzałam się po pokoju. Wzięłam jakąś poduszkę, która leżała na podłodze i z całej siły walnęłam nią w  Andrew, a potem w Roberta.
10 minut później (kiedy Andrew i Robert byli już przytomni)
- Co tu się kurna dzieje?! (Ja)
- A co się ma dziać? ( Rob)
- No jak co?! Dlaczego woda jest porozlewania?! (Ja)
- Bo Robert w nocy przewrócił butelkę! (Andrew)
- I nie chciało mu się tego sprzątać. (Andrew)
- Dobra... nie ważne już, nic więcej nie chce wiedzieć. - Powiedziałam
- Nie przywitałeś się ze mną - Powiedział do mnie Robert z zawadiackim uśmiechem.
Przyciągnął mnie do siebie i długo pocałował <33
- Halo! Ja też tu jestem! (Andrew)
- Przecież masz Marthę. - Wskazałam na śpiącą przyjaciółkę.
- Ona śpi! (Andrew)
- To ją obudź! (Robert)
- Jak ją obudzę to dostane z liścia! (Andrew)
- No w sumie... Już wiem obudź ją pocałunkiem ;) (Robert)
- Szkoda, że nie masz takich cudownych pomysłów wobec mnie. - Powiedziałam do Roberta.
- Mam :) Ale musisz poczekać :)

*  *  *
Siedzieliśmy sobie w czwórkę nad basenem i gadaliśmy.
- Może pójdziemy na pizze wieczorem. - Zaproponował Andrew.
- OK :) (Martha)
- Właśnie, musze Ci coś powiedzieć Caroline - Powiedział do mnie Robert z poważną miną.
- A co? Nie  możesz teraz? (Ja)
- NIE. Musisz poczekać. - Powiedział Rob i mrugnął do Andrew.
Nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
Gdy tak gadaliśmy koło nas przeszedł Damian.
- Nie zasługujesz na Caroline - Rzucił Damian (do Roberta).
- Spadaj, ok? - Powiedział drętwo Robert.
- Ja tylko mówię jak jest (Damian)
- Po co się zadajesz z nim (wskazał na Roberta) Jeśli możesz mieć mnie - Powiedział do mnie
Damian z tym jego durnowatym uśmieszkiem.
- Przeginasz! - Krzyknął Rober i wstał.
- Nie macie chyba zamiaru się teraz bić! - krzyknęła Martha.
- Jak się z nim znowu pobijesz to się do ciebie nie odezwę! - Powiedziałam z Roberta z powagą.
Robert spojrzał na mnie na mnie, Andrew i na Damiana.
- Nie mam zamiaru się bić... to nic daje (Robert do Damiana)
- Masz racje bicie nie ma sensu, ale taki mały pojedynek, kro jest bardziej wart Caroline. 0 Mówił Damian.
- A konkretnie? (Robert)
- Skakanie ze skał do wody. W końcu już nie raz to robiłeś, chyba że to cie przerasta. (Damian)
- Spoko może być. Jestem pewny, że to czy ja wygram czy ty nic nie zmieni. Nie będzie to miało znaczenia który z nas z nią będzie. (Robert)
- No raczej nie... ale będzie miało kto będzie jej wart. - Ciągnął Damian.
- O której? ( Rob)
Miałam przerażoną minę, nie umiałam się odezwać.
- Dzisiaj o 18:00, na plaży , tam gdzie są te skały. (Damian)
- Spoko. - Rob
Podali sobie rękę. Damian odszedł.
- Caroline? wszystko ok?? - Zapytał się mnie Andrew.
- NIE! Robert możecie się zabić!! - Krzyknęłam.
- Oj tam, nic mi nie będzie.
- No na pewno, a co jeśli będzie?! Kto będzie Cie potem składał?!
No raczej nie ja!! - Mówiłam jak nakręcona.
- Nie martw się nic mi nie będzie. - Przytulił mnie.
- Zaufaj mi. (Robert)
- W takich sprawach to nie ważne czy ci zaufam Robert, to ważne czy wylecisz w skały czy nie.... Obiecaj że będziesz uważał. (Ja)
   - Obiecuje. (Robert)     


C.D.N

....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz